literature

Berg

Deviation Actions

xx-bell-s's avatar
By
Published:
1.1K Views

Literature Text

Do Berg prowadzą trzy drogi.

Pierwsza to szeroka Szosa, którą przemykają w szaleńczym biegu samochody, autobusy i ciężarówki. Jest szara i nieciekawa, jak przejeżdżający nią, zabiegani ludzie. Niemcy wybudowali Szosę po wojnie, była takim małym symbolem ich klęski. Wtedy Francuz tupnął obcasem: Przegrali, niech budują. Ona wyznacza wschodnią granicę.

Druga to ledwo widoczna w gąszczu drzew i krzewin Ścieżyna. Po niej przechadzają się sarny, lisy i zające. Pełna jest dziur i zakrętów. Nie przyprowadziła jeszcze żadnego człowieka. Plotki mówią, że prowadzi na stary cmentarz, ale jakoś nikt nie odważył się tego sprawdzić. Kiedyś, dawno temu, kiedy ludzie wierzyli jeszcze w Boga, ktoś ją czasem odwiedzał, teraz zarasta. Ona stanowi północną granicę.

Trzecia jest Dróżka, prowadząca w głąb otwartego pola, które latem zakwita żółtymi chwastami. Roi się tam od robactwa i gryzoni. Chociaż Dróżkę wylano asfaltem, jest tak wąska, że chadzają nią praktycznie tylko mali chłopcy, szukający żab i ślimaków. I ona jest zachodnią granicą.

Od południa fundamenty Berg podmywa Rzeka. Nikt nie wybudował na Rzece mostu, dlatego miasto jest zamknięte dla gości z południa.

Berg nie jest miastem zawieszonym w przestrzeni - leży na granicy Francji, Niemiec i Luksemburga. Berg nie jest zawieszone w czasie - założył je podobno sam Napoleon, gdy podążał na którąś z wielu bitew. Berg nie jest ani małe, ani duże, ot w sam raz, żeby każdy mógł w nim znaleźć swój własny kąt. Do Berg ludzie trafiają przez przypadek i przez przypadek je opuszczają. Berg nie jest wcale niezwykłe - kradną w nim, zabijają, gwałcą. W Berg nie zawsze jest dobrze, nie każdy znajduje tam szczęście.

Nikt nie pochodzi z Berg. Chociaż to może źle powiedziane… Nikt nie urodził się w Berg. Tam nie widziano noworodka. Po ulicach miasta krążą dzieci, młodzież, dorośli i starcy, ale nie ma wózków, ani pieluch w śmietniku. Berg nie może pochwalić się nawet jednym istnieniem, które przywitało świat w jego granicach. Wszyscy o tym wiedzą i nikt nie odważył się tego zmienić. To takie swego rodzaju tabu. Nigdy nie wypowiedziane na głos, proste stwierdzenie.

Berg jest tolerancyjne. Jest wielką mieszanką przeróżnych narodowości. Dzielnice Berg nazwali ich mieszkańcy, nazwali w swoich ojczystych językach. W Berg każdy mówi i zachowuje się po swojemu. Po ulicach przechadzają się ludzie nie mówiąc do siebie „dzień dobry", bo doskonale wiedzą, że nie zrozumieją odpowiedzi. W Berg mieszkańcy różnych sektorów zwykle dla siebie nie istnieją; no może z wyjątkiem spotkań we wspólnej pracy.

Berg można teoretycznie podzielić na dwie części – centrum, do którego należy stare miasto i rozległe przedmieścia.

Pośrodku centrum stoi ratusz. Nie jest specjalnie okazały. Do wejścia prowadzą skrzypiące schody, złota klamka drzwi jest zaśniedziała, a dziurkę od klucza powoli pożera rdza. Od zewnątrz dzieci zeskrobały ze ścian tynk, wewnątrz dorośli nie starli kurzu z teczek, wypełnionych dokumentami. Okna ratusza są białe, niedawno odmalowane. Podłogi wyłożono dywanami, gabinety obwieszono fotografiami Berg.  Obok niego stoją jeszcze dwa szare klocki, w których zasiada cała Rada Miasta ze wszystkimi swoimi księgowymi i sekretarkami. To tam jest siedziba pierwszej Władzy Berg. Władzy dobrej, z tytułu, pod krawatem, uśmiechniętej lśniąco-białymi zębami do wyborców, nie przyznającej się do błędów. Zwykli ludzie rzadko wchodzą do ratusza. Na niego patrzy się tylko, kiedy chce się odczytać godzinę z cyferblatu zegara, zawieszonego na wieży.

Przed ratuszem znajduje się park, jeden z trzech, popularnie nazywany Centralnym. Nie ma w nim ławek. Krzewy i drzewa wydają się zapuszczone, za to troskliwa ręka zajmuje się kwiatami. Czasem ktoś przemknie zabłoconą alejką, choć zazwyczaj jest to ogrodnik albo zabiegany, wielki człowiek.

Na przeciwko parku siedzibę ma redakcja jedynej wydawanej w Berg gazety. Redakcja mieści się w starej kamienicy i jest otoczona przez kilka podobnych, wypełnionych sklepikami. Od reszty odróżniają ją metalowe drzwi z szybą z niebieskiego szkła. Jej wnętrze wypełniają biurka z tonami makulatury i szmery dyskusji, prowadzonych przy kubku mocnej kawy z papierosem między zębami. Gazetę drukuje się po niemiecku i francusku, ale jakoś nikt jej nie czyta...

Odchodząc kawałek od środka centrum w stronę Dróżki, trafia się na kocie łby starego miasta. Tam, w samym jego środku znajdował się kiedyś pałacyk. W późniejszych czasach ktoś go zburzył, zostawiając za sobą stos marmurowych kamieni. Przyszedł taki czas, że ktoś inny zebrał tę kupę i wybudował ogromną fontannę, z postaciami delfinów, i z wodą wylewającą się spomiędzy ich pysków. Dookoła kwadratowego, wylanego betonem placu fontanny, ustawiono czarne latarnie gazowe, a między nimi żółte ławki i granatowe donice z geranium. To miejsce jest nazywane Parkiem Bez Drzew. Ludzie przychodzą tu w wolnej chwili na lody albo pokarmić wszędobylskie gołębie.

Spory odcinek dalej na południowy-wschód, tam gdzie kończą się brukowane alejki, a zaczyna się asfalt, pną się w górę strzeliste wieże kościoła. Kościół to jedyna świątynia w Berg. Kolos murowany z czerwonej cegły, z wybitymi witrażami w oknach, a wewnątrz przykryty pierzyną pajęczyn i otoczony słodkawą mgiełką rozkładu. Już od wieku nie ma w nim żadnej cennej rzeczy. Złote kielichy i obrazy świętych wywieziono albo spalono. Panuje tam przytłaczająca atmosfera sacrum z jego wszelkimi zdobieniami i zdewastowaną przez czas mocą. Czasem tylko specyficzny nastrój niechcący przerwie szczur, trącając ogonem sczerniały dzwonek.

Największą „dumą" Berg jest budynek teatru. Świeżo wybudowany ze szkła i stali, pasuje do przedwojennych uliczek miasta jak pięść do nosa. Wchodząc do teatru zawsze słyszy się cichy szmer pośpiesznie powtarzanej roli lub subtelne nuty umykające spod palców ukrytego gdzieś w kącie muzyka. Zwykli ludzie mają wstęp tylko do przestronnego hallu z niewygodnymi krzesłami i uśmiechniętą recepcjonistką; oraz głównej sali, wypełnionej fotelami z błękitnym obiciem, klimatyzowanej, ogrzewanej, dopieszczonej i zupełnie nie w stylu starego, poczciwego Berg - za to przepięknej w swej modernistycznej doskonałości. Niezmienna pozostała jedynie mocna, drewniana scena. Była z miastem od początku i łaskawie pozwolono jej w nim zostać.

W centrum pałęta się jeszcze posterunek przeraźliwie nieskutecznej policji i szpital, do którego chorzy zwykle nie zdążą trafić. Obydwa mieszczą się w takich samych białych budynkach i różnią jedynie nazwą.

Na przedmieścia Berg składa się sieć uliczek, obsadzona domkami jednorodzinnymi, odnowionymi kamieniczkami i od czasu do czasu niepotrzebnie wielką willą. Na skrzyżowaniu dzielnic można zwykle znaleźć zawsze otwarte kawiarnie, kuszące kolorowymi kielichami roślin kwiaciarnie i pachnące tuszem księgarnie. Wszystkie zadbane, wyczyszczone, przyciągające potencjalnych klientów miłym wnętrzem. Na przedmieściach wybudowano też dwie szkoły i akademię. W końcu Berg musi dbać o przyszłość swych małych mieszkańców, a przynajmniej stwarzać tego dobre pozory.

Gdzieś tam na obrzeżach miasta stoi jeszcze dworzec autobusowo-pociągowy, ale w dobie samochodów jakoś się zapuścił. Nie naprawiał pojazdów, nie czyścił parkingów, rzeczywistość trochę go ominęła, wielu nie wie, że wciąż istnieje.

Za to przed spokojnym nurtem Rzeki w najlepsze egzystuje sobie trzeci park Berg – Rzeczny. Można powiedzieć, że jest najładniejszy ze wszystkich. Rosną w nim stare, kwitnące w maju dęby, alejki są wysypane białym piaskiem, a ławki wymalowane czarną farbą wyglądają jak nowe. Gdzieś w cieniu drzew kryją się bajkowe altany, w których chwili samotności szukają zakochani. Jednak uwagę wszystkich ściąga przede wszystkim ustawiona w sercu parku scena. Może na nią wejść każdy i powiedzieć, zagrać lub wytańczyć co tylko zechce - oczywiście jeśli się odważy.

Pod tym wszystkim na górze - pod centrum i przedmieściem, rozciąga się jeszcze jeden poziom - podziemie.

Do podziemia należą wszystkie ciemne zaułki, zapuszczone bary i przegniłe speluny. Ciągnie się kilometrami śmierdzących kanałów i zatęchłych piwnic. Należą do niego wszyscy nieszczęśliwcy i życiowi przegrani, wszelkiego rodzaju przestępcy począwszy od małego złodziejaszka na seryjnym mordercy kończąc. Do podziemia może wejść każdy, ale nie każdy z niego wyjdzie. Jedni zadecydowali o tym sami, inni nie mieli żadnego wyboru.

Wpływy w podziemiu rozdziela druga Władza w Berg. Władza zła, zamieszkująca jeden z barów, mająca wielu przyjaciół, niewinny uśmiech dziecka i różowy szalik owinięty wokół szyi. W swoich rękach dzierży los wszystkich oszukanych przez świat istot i ostrożnie ustawia ich życia w swojej prywatnej wersji szachów, gdzie pionki nie mają szans przetrwać, gdy zagrożony jest król. Dobrodusznie ofiaruje swą pomoc, daje chętnym dokładnie tyle na ile zasłużyli. I to wbrew pozorom nie jest taki zły układ…

Po podziemiu pałętają się jeszcze inne twory, nad którymi już nikt nie może zapanować. One przechadzają się o zmroku w świetle ulicznych latarni i wcale nie obchodzą ich losy mieszkańców Berg. Ale o tym nie powinno się głośno mówić, więc w tym miejscu lepiej przerwijmy…
Tak oto moje drugie dzieło ^.^ Trochę mało hetaliowe, ne? Już wyjaśniam dlaczego.

Pamiętacie jeszcze "Epizod z życia Lovina V."? Jak tak to fajnie, jak nie to zapraszam do linków poniżej :)

Romano latał w tym opowiadaniu po pewnym miasteczku. I nie zgadniecie... To Berg jest tym miasteczkiem! :la:

Jako że w Berg ma się wydarzyć jeszcze kilka historii poczułam niejaką potrzebę opisania tego urojonego światka. No wiecie, co jest gdzie, jak mniej-więcej wygląda, działa itp. itd.

"Berg" nie ma fabuły, ten tekst ma wam tylko i wyłącznie pomóc w wyobrażeniu sobie realiów w jakich żyją bohaterowie moich przyszłych ff-ów.

Takżem indżoj, czy tak jakoś :XD:

W serii "Berg" są także:
:bulletgreen: Berg <--- tutaj jesteś
:bulletgreen: Epizod z życia Lovina V. [link]
:bulletgreen: Była... prześliczna [link]
:bulletgreen: Bratki [link]
:bulletgreen: Wystarczy tylko otworzyc oczy... prawda? [link]
:bulletgreen: Sprawa hiszpańskiej pesety - akt I [link] - akt II [link]
:bulletgreen: Dorosłe dziecko [link]
:bulletgreen: W sali 132 [link]
:bulletgreen: Wybacz mi, Boże [link]
:bulletgreen: (Nie)śmiertelni [link]
:bulletgreen: Czerwone kapcie,Włoch i skrzypce [link]
:bulletgreen: Powody [link]
© 2012 - 2024 xx-bell-s
Comments9
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Tayuya000's avatar
Płaczę w kącie i zastanawiam się dlaczego Bóg nie dał mi choc w połowie takiego talentu do pisania jaki ty masz T.T Ja nawet jak próbuję napisac coś mądrego, wyszukanego i poważnego zamieniam to po paru zdaniach w jakieś głupoty o latających krowach i pokebolach. Tak, gdyby Bóg dał mi jeszcze choc odrobinę powagi... Życie byłoby prostsze.

Naprawdę, ciekawe i dokładne opisy i ... i ... no normalnie zazdroszczę ci talentu xD